[przemog666]

Mój tipek (silnik 149C2..., tylko benzyna) robił coś takiego: po uruchomieniu zimnego silnika było wszystko ok, silniczek wkręcał się w obroty i równo pracował. Jednak po rozgrzaniu się do około 70-80C zaczęły się problemy, silnik zachowywał się tak jakby na chwilę był zanik prądu i momentalnie było czuć zapach benzyny. W momentach gdy wciskałem pedał gazu do oporu na wyższym biegu było to mniej odczuwalne, ale wskazówka od paliwa opadała w błyskawicznym tempie. Miałem ochotę mojego tipka .
Próbowałem chyba wszystkiego: czyszczenie wszelakich złącz, styków i mas. Silnik krokowy i wtryskiwacz też szorowałem. Wymieniłem świece, palec rozdzielacza, kopułkę i kable. Podmieniłem cewkę zapłonową. Pomierzyłem omomierzem wszystkie czujniki. Nie wspomnę już też o resecie komputera. I nic. Nadal to samo. Do odstrzału został jeszcze tylko aparat zapłonowy i komputer. Niestety ani jednego, ani drugiego nie miałem na podmiankę. Wymyśliłem sobie że aparat sprawdzę następująco: zagrzałem silnik do "problematycznej" temperatury, zdjąłem kabel WN z kopułki, przyłożyłem go do masy i zacząłem "kręcić" rozrusznikiem. Iskra była raz za razem wielkości słonia :rolleyes: , a męczyłem rozrusznik bez przerwy chyba z minutę. No więc został mi już tylko komputer, miałem ochotę się . Zakasałem rękawy i wziąłem się do "poważnej" roboty. Wyjąłem kompa z auta, rozkręciłem całą obudowę, wyjąłem płytkę i zacząłem się jej przyglądać. Oczywiście mój sokoli wzrok nic nie wypatrzył. Postanowiłem go jednak przemyć. Użyłem do tego... WD40. Można powiedzieć że wręcz wszystkie "flaki" kompa utopiłem w tym cudownym specyfiku. Poczekałem aż dokładnie wyschnie, przeczyściłem jeszcze miejsca w których śrubki stykały się z powierzchnią płytki, skręciłem kompa i z nadzieją że jeszcze bardziej czegoś nie sknociłem poszedłem do autka. Po podłączeniu do instalacji z duszą na ramieniu uruchomiłem silnik. Silnik był już zimny, odpalił od razu i na jałowym biegu (ok 1300obr/min) zaczął falować. Dwu krotnie zgasł, ale to podejrzewam że komp "uczył się" w tym czasie. Po nie długiej chwili wszystko się uspokoiło. Temperatura około 50C, obroty jakieś 1100obr/min. Silnik uzyskał 80-90C, wtedy obroty spadły do około 900obr/min. Zrobiłem jazdę próbną. Zero szarpania. Płynne rozpędzanie się. Zero gaśnięcia. Nareszcie.

Wiem, wiem... rozpisałem się "trochę", ale mam nadzieję że zainteresowani rozczytają się z tej "historii życiowej" i że komuś to się przyda.

Aha, zaznaczam że przed zabraniem się do roboty miałem na obiad pyszne spagetti , aby mój "włoch"-aty przyjaciel "poczuł" swojego .
Pozdrawiam.

[unknown]

masa na obudowie pewno była 'taka se' a po liftingu się jej popraiwło na porządniej i na stałe póki co i masz teraz cacy...

[przemog666]

Może być (a nawet na pewno). Szkoda tylko że wcześniej za niego się nie wziąłem. Jedyna frajda to taka, że teraz wiem że wszystkie pozostałe elementy są (chyba) ok.

[Mauriszio]

Ja to moge tylko podziekowac bo mam ten sam problem

[Jarek 5TT]

[przemog666]

U mnie w tipku komputer jest w kabinie, pod deską rozdzielczą, nad nogami pasażera w prawym rogu. Dostęp taki w miarę, choć trzeba się troszkę nagimnastykować.